Twórczość

Książki

Debiut w 1986 roku. Autor dziewięciu książek poetyckich, wielu publikacji i tekstów  krytycznych.

W latach 2012 – 2019 wraz z Dorotą Koman i Bohdanem Zadurą – w ramach festiwalu Różewicz Open Festiwal – udział w pracach jury konkursu na debiut książkowy im. Janusza Różewicza

Credo poetyckie:

„Martin Heidegger pod koniec życia miał powiedzieć, że to nie filozofia lecz poezja zmienia świat. Poezja staje się tu czymś więcej niż nauką, jednak mniej niż modlitwą. Odzwierciedla znaczenia, które między modlitwą a codziennością i nauką zawierają się w słowie. Warunkiem tego odzwierciedlenia jest życie i trwanie w nim. Istotą poezji pozostaje więc to, co w życiu człowieka najważniejsze: uczucia, relacje, samotność i czas. A czas w poezji jest tajemnicą. Odmierza go specyficzny, bardzo intymny i dotkliwy niekiedy dialog z faktami, z samym sobą i z innymi. Jest w tych relacjach i ich opisie nieustanne napięcie. I nie odkrywałbym analitycznie tajemnicy jego źródeł. To zbyt osobiste. Jeśli jednak w odkrywaniu swojej własnej tajemnicy wiersze służą komuś wskazówką, jeśli dokonuje się dzięki temu próba zrozumienia samego siebie, to znaczy, że Martin Heidegger na łożu śmierci miał rację” 

(Uniwersytet im. Jana Kochanowskiego – Ireneusz Kaczmarczyk, fragment wystąpienia).

Noty

Są w tym tomie dwie części, dwie postacie poezji Ireneusza Kaczmarczyka. I o wiele więcej; „echo serca” niesie dwa wielkie uczucia, będące rozdwojonym rdzeniem człowieczeństwa. Pierwsze uczucie jest bólem sumienia, drugie jest marzeniem o jego harmonii.

Sumienie nie może pogodzić się ze zbrodnią wojny, śmiercią i wypędzeniem. Ta niezgoda bywa rozpaczą, („rozpacz jest jeszcze kategorią etyczną” – napisała kiedyś Anna Kamieńska), bywa zimną, ironiczną furią, bywa też próbą wniknięcia w duszę sprawcy tego zła – i wtedy jest także rozpaczą z powodu niepokonalnej przepaści etycznej między dobrem a złem.

A marzenie o harmonii sumienia? – Po pierwsze jest jego szukaniem w centrum życia i na jego peryferiach, w nadziejach kontynuacji i w przewidywaniu śmierci. Po drugie jest najtrudniejszym odnalezieniem tej harmonii: w goryczy bez złudzeń…

Jak łączą się te dwie postacie poezji, dwa naczelne uczucia? I tutaj niech pomoże mądrość Anny Kamieńskiej: „Pokój wam. I niepokój wam! Bo tylko autentyczny niepokój ducha każe nam szukać Boga.” – Poezja Kaczmarczyka szuka Boga niepokoju.

Dlaczego przywołuję imię tej właśnie poetki? – Bo Ireneusz Kaczmarczyk jest z poetyckiej rodziny takich jak ona: osób gorącego sumienia i czułego intelektu.

„Jeszcze nie zaśpiewałem pieśni, dla której przyszedłem na świat” to słowa R. Tagore. Noblisty. Ireneusz Kaczmarczyk śpiewa swoją pieśń jak oratorium na koniec czasu, czasem (rzadziej) jak kołysankę na dobranoc. Obie melodie to melodie serca, a tomik to jego echo. Mocniej, wyraźniej o „wszystkim” co ważne dla niego i jemu (nam) współczesnych. Tom porusza i wzrusza. Raczej boli niż koi. I dobrze nam Tak.

Z tego tomiku przebija niewzruszona potrzeba sensu.

Nowy tom poezji Ireneusza Kaczmarczyka nosi tytuł „Przejścia”. I jest to tytuł uderzająco trafny. Można by nawet powiedzieć, że to nie tyle tytuł, co słowo-klucz do każdego, no może niemal każdego z wierszy. „Przejścia” pojawiają się tu w różnych wymiarach i odmianach.  Czasowych, przestrzennych, indywidualnych, zbiorowych.

„Przejścia” to przede wszystkim zapis doświadczeń człowieka w jego, mówiąc nieco górnolotnie, trudzie istnienia i męstwie bycia. To co się przydarza  jednostkom i zbiorowością każdego dnia „najzwyklejsza ludzka opowieść” przychodzi do poety i przechodzi przez poetę.

Poeta już dużo wie, wie że rozumienie a więc i mądrość nie płynie prosto z książek lecz przechodzi (ma przejście) przez ludzkie doświadczenie. Chce by słowo nie poprzedzało „ciała”, wierzy w sens słowa i jego wartość. (Póki żyją słowa…my też – bo w nich i dzięki nim ocalamy nasze człowieczeństwo). Stąd oszczędność, powaga w dobieraniu słów, szukanie i znajdowanie własnego słowa. Tak, Poeta wie już dużo, chciałoby się powiedzieć, że wie „wszystko”. Mówi głosem cichym i mocnym: czym jest życie i śmierć, czym jest ból i lęk. Wie też, co z tym można robić – jakich przejść/ wyjść szukać.

„Przejścia” to kolejna lekcja w jego ogólnej „instrukcji przemijania”. Ta instrukcja ma swoje artystyczne i terapeutyczne źródła. Poeta mówi o sobie i za siebie, ale także za innych i dla innych. Chce ożywiać życie, koić lęki, zaszczepiać nadzieję „żeby w drodze życia z wczoraj do jutra do którego przecież od zawsze ktoś też tobie wychodzi naprzeciw”.

Jest też świadkiem historii, bacznym obserwatorem życia publicznego ostatnich lat  – daje przenikliwą diagnozę współczesnej Polski, groźnych akcji i chorych urojeń. A w wierszu o Korczaku widać pesymizm historiozoficzny – niczego się nie nauczyliśmy i nie zamknęliśmy na twardo bram do pieców. Ratuje się nadzieją w słowa.

Znam wielu poetów. I tylko jednego psychoterapeutę. Który też jest poetą. W wierszach Ireneusza Kaczmarczyka toczy się rozmowa, z sobą, z Innym, ze światem. Wszyscy są tu po przejściach, jednostka i zbiorowość. Ta dialogiczność to też rodzaj tytułowego przejścia w innym znaczeniu, w znaczeniu prześwitu, łącznika, dającego choćby niewielką szansę na zachowanie człowieczeństwa w rzeczywistości, która jaka jest każdy, (nie) każdy widzi.

00:00

„Nigdy się nie skończy mamo”

„Ostrożnie wybieraj chwile” – zaczyna swoją archetypową opowieść Autor, a kończy„tak wiele dni (…) jeden sen”.

Kto odważny i zna moc myśli, serca i ducha wędrującego ponad wiekami, ma szansę przejść drogę znaczoną przez Irka Kaczmarczyka słowami. Może doznać wzruszeń, olśnień i zadziwień. Przy wielu słowach warto przystanąż: „tam gdzie nie ma już nikogo”,„tyle już było końców świata”,„życie mnie już objęło”,„póki żyją słowa”,„módl się przed nami”,„nieobecni w sobie”.

Przejście od chaosu do życia trwało miliony lat. Przejścia od życia do śmierci są mgnieniami chwili, od dobra do zła są codziennością, a od zła do dobra wieczną drogą. Oto najkrótszy maraton o życiu, o przejściach i o tym, gdy „staniesz pomiędzy”. Poeta jest świadkiem tej drogi.

Poeta przemawia duszą  
O twórczości na kanwie tomiku poezji „Instrukcje przemijania” Ireneusza Kaczmarczyka.

„ (…) wiersze zbierane w ciemności świecą” – pisze w „Instrukcjach przemijania” Ireneusz Kaczmarczyk. Poeta zbiera w ciemności wiersze, które wydają się rozświetlać noc. Dopiero kiedy poeta je zbiera stają się światłem. Pozostawione same sobie, wiersze pozostają  niewidoczne. Zakrywa je ciemność. Ani wzrok, ani umysł ich nie dostrzega. Stają się światłem jedynie dla poszukujących.

Wiersze zbiera się nocą. Trzeba wejść w ciemność, aby zobaczyć to co potem staje się artystycznym przekazem, trzeba się zagubić, aby odnaleźć wiersz. To tak jak z poszukiwaniem skarbu, aby go odnależć trzeba wkroczyć do nieznanej i zwykle mrocznej krainy. Artyści są poszukiwaczami skarbów, które zakrywa tajemnica.

Kiedy zagłębiamy się w to, co nieznane, rośniemy w mądrość, bogaci się nasze życie, rośnie nasz współczynnik emocjonalnej inteligencji. Nieświadomość, jak się o tym przekonaliśmy dzięki odkryciom Freuda, Junga i innych psychologów głębi, kreuje nasze sny. Są one skarbami, których wartość odkrywamy w psychoterapii. Mądrość Talmudu mówi, że nieodczytany sen jest jak nieprzeczytany list. Świecące w mroku wiersze to listy pisane do nas, listy które w ciemności zbiera dla nas poeta.

Noc w psychologii jest symbolem nieświadomości. Nieświadomość, jak mawiał Carl Jung to źródło fatum.  To czego nie rozpoznamy, pojawia się w naszym życiu jako los – fatalny zbieg okoliczności. Ale nieświadomość to również, a może przede wszystkim, przeznaczenie, które stawia przed nami rozliczne zadanie, wyznaczając jednocześnie miejsca, gdzie leżą ślady prowadzące do szczęścia bądź spełnienia. Zadaniem poety jest odkrywanie archetypów w niej własnie ukrytych, a nade wszystko wewnętrznej Jaźni, która spaja róznorodność historii człowieka w jeden obraz. O tym poszukiwaniu są wiersze zawarte w tym zbiorze. Spotkanie z tym obrazem „w sobie” jest szcześliwą chwilą, punktem zwrotnym. Dlatego jednym z uniwersalnych symboli Jaźni jest światlo.

Intryguje nas ciemność jako ważne tło wiersza. Ciemność to przestrzeń i czas, w których dokonuje się przemiana człowieka zewnętrznego w człowieka wewnętrznego. Każdy, kto zetknął się z ciemnością, został wystawiony na próbę przemiany z człowieka uwikłanego w wydarzenia świata i kierującego się wzrokiem w podróżnika po świecie wewnętrznych zdarzeń. Skierowanie wzroku do wewnątrz w psychologii Junga nazywamy introwersją. Wielu twórców, artystów, poetów, tak jak wybitnych naukowców i mistyków, to typowi introwertycy. Żyją z dala od świata, bardzo blisko siebie. Czytają kod duszy, która wczuwa się w wibracje niewidzialnej, duchowej rzeczywistości. Kiedy poeta widzi w ciemności światło, widzi duszę. Światło jest uniwersalnym symbolem mądrości i wiedzy, dzięki której kolejne pokolenia nie tylko się bogacą, ale potrafią przetrwać trudne czasy, potrafią zobaczyć w swoim mroku światło.

Czy dziś nie potrzebujemy zdolności widzenia poezji nocą? Czy nie potrzebujemy artystów, którzy idą w mroki, aby zobaczyć trochę światła i nam go przekazać? Czy nie winniśmy ich wielbić, jak wielbi się odkrywców i bohaterów? Moim zdaniem bez poezji zamiera kultura, bez odkrywców życia wewnętrznego, nasze życie ubożeje. Trzeba wielbić poetów i wszelkich twórców, bo oni oswajają świat nieświadomości. Trzeba dać im prawo głosu na rynkach miast, w salach szkolnych i na festiwalach – czy to w Paryżu, czy w Krakowie, czy Radomsku, ponieważ poeci rozumieją, czym jest coniunctio oppositorum, czym jest jedność przeciwieństw. Czas przemija, życie płynie, a oni widzą przeciwieństwa: światło i ciemność, noc i dzień, świat zewnętrzny i świat wewnętrzny.

Dzięki zdolności widzenia przeciwieństw, choćby to była jedna chwila, jeden wzlot i jedno poruszenie serca, poeta poznaje, czym jest wielki spokój, harmonia, równowaga. Wtedy poeta przemawia cicho, czując w swym wnętrzu iskrę życia, a jest to w istocie wielki przejmujący krzyk poezji rozpoznanej nocą: „i tak wszystko jest na swoim miejscu”.

Jesteśmy różni, popadamy w przeciwieństwa, ale między innymi dzięki poezji, a nie tylko rozumowi, możemy doświadczyć, czym jest wspólnota ludzka. Wspólnota ludzi wrażliwych.

Zenon Waldemar Dudek,
Warszawa, jesień 2010
Kaczmarczyk I. (2010) „Instrukcje przemijania”. Warszawa, Eneteia.

 

Wier­sze z tomu Słowa przy­cho­dzą póź­niej są utrzy­ma­ne w po­ety­ce dość asce­tycz­nej i kla­sy­cy­stycz­nej, ale kla­sy­cyzm ten nie jest w żaden spo­sób au­to­te­ma­tycz­ny. Poeta po pro­stu nie ukry­wa w swych tek­stach żad­ne­go twór­cze­go ma­ni­fe­stu. Po­wo­łu­je się na słowa dość – w jego mnie­ma­niu pew­nie – jed­no­znacz­ne, do­bit­ne i nio­są­ce sens uni­wer­sal­ny, do któ­re­go trze­ba do­trzeć. Jest w tych tek­stach nawet jeśli nie wiara, to przy­naj­mniej po­szu­ki­wa­nie ab­so­lu­tu i nade wszyst­ko chęć – tro­chę może na­iw­na – oca­le­nia pew­ne­go eg­zy­sten­cjal­ne­go po­rząd­ku. Są py­ta­nia o rze­czy osta­tecz­ne i tym samym o za­sa­dę świa­ta, zwłasz­cza, że py­ta­nia te mnożą się wraz z upły­wem czasu.

Ireneusz Kaczmarczyk jest nade wszystko lirykiem – to, co jest w jego wierszach refleksją nad codziennym życiem ludzi „tu i teraz” (poeta nie stroni bowiem od delikatnych ale ostrych obserwacji socjologicznych) ujmowane jest głęboko osobiście, w nastroju wewnętrznego skupienia, wyciszenia nawet. Tytuł „cisza stroiła się sama” i tonacja wierszy z tego tomu każą myśleć o świętym milczeniu mistyków, milczeniu przecież nie beztreściowym – o ciszy pochwytującej Niewiadome i o ciszy, na której „tle” lepiej słyszy się głosy świata.

Wiersze Kaczmarczyka łączą więc – bezpretensjonalnie i prosto! – zmysł socjologicznej obserwacji,wielką i bezcenną dzisiaj kulturę uczuć, dyskretne duchowe doświadczenie najlepszej próby. Warsztat poety rozwija się z tomu na tom. Słyszy się jego własną melodię zdania, składnia osiąga równowagę między logicznością a wieloznacznością – są to zalety tym cenniejsze, że rzadko spotykane. Dzięki tym warsztatowym zaletom gorycz jego wierszy, gorycz pełna męstwa, nie ma nic z epatowania, jest psychologicznie i poetycko wiarygodna.

Autor „Dwóch światów ” w miejsce kreacji artystycznej wprowadza mówienie do siebie. Daje to wrażenie autentyzmu wypowiedzi. Widać  to w każdym wierszu osadzonym w fakturze wlasnych doświadczeń  życiowych, które wyciągane są z życiorysu autora jak drzazgi. 

Kropla rosy o świcie

gasi pragnienie

uwalnia źdźbło trawy

Obraz został tu zbudowany z elementów realistycznych, jest więc bliski dosłowności. Mimo to, nie jest prostą liryczną impresją, ale nacechowanym metaforycznie swoistym układem otwartym, pozwalającym na wielorakie skojarzenia. Mam wrażenie, że pisarz oto nadaje artystyczny kształt poetyckiemu momentowi lub może kreuje chwilę, w której kondensuje się nastrój ulotności. Wkraczając w tę chwilę wchodzimy w obszar przeniknięty niepowtarzalnym doznaniem poety, w przestrzeń pełną metafizycznego napięcia. Jest to przestrzeń, którą poeta nakreślił kilkoma zaledwie dotknięciami pióra, wykazując finezję równą tej, z jaką japoński malarz grafiki malował przed wiekami kwiaty i ptaki. Subtelny rysunek spadającej kropli rosy ma służyć jedynie koncentracji myśli: jest zaproszeniem do medytacji i nie można wobec niego zajmować postawy czysto poznawczej. Czy haiku Kaczmarczyka pozostaje „w związku z nami”? jakże spotkać się z poetą w duchowej przestrzeni wiersza z założenia kontemplacyjnego, a więc dozwalającego, aby prawda nie była kategorią zamkniętą i wyczerpaną, a mogła okazywać się zaledwie przeczuta, odgadnięta, mgliście przewidywalna? Stara tradycja japońska głosi, że aby zrozumieć haiku i podjąć we własnej wrażliwości jego kontynuację, konieczne jest zrozumienie wielkiej roli, jaką w utworzez odgrywa przemilczenie. Milczenie zawsze towarzyszy medytacji, polega ona przecież na specyficznej introspekcji, zaczynającej się od skupienia zmysłowego na jakimś obiekcie i podążającej w rejony, w których elementy rzeczywistości potocznej zaczynają funkcjonować poza czasem i przestrzenią, wkraczając w obszar zakreślony przez myśl odbiorcy. Spróbujmy pomyśleć, a może tylko przeczuć w jakim kierunku mogłaby pójść medytacja, do której swoich czytelników zaprasza Ireneusz Kaczmarczyk…Określenie „uwalnia źdźbło trawy” nabiera dramatyzmu, staje się formułą egzystencjalną. Dotyczy już nie „trawy”, ale życia wogóle: jego kruchości i nieuchronności przemijania, dążenia do śmierci…

 

Konsekwentnie stosując poetykę „nagiej prawdy” autor porusza się w sferze zagadnień moralnych. Opiera się na własnym doświadczeniu i stara się z jednostkowego przeżycia wydobyć kwintesencję istnienia. Jego refleksja jest trudna i tragiczna, ale nie pozbawiona nadziei. Poecie udaje się odnaleźć trwałe wartości w filozofii spotkania, także spotkania „siebie w sobie”. Obawa przed spowszednieniem życia rodzi pełen poetyckiego napięcia, katastroficzny niemal rytm obrazów. Poeta mówi od siebie często bez żadnej zasłony literackiej uzyskując efekt pożądanej spontaniczności czy naturalności. Podoba mi się równowaga między dojrzałym chłodnym niekiedy dystansem zrodzonym z przetrawienia poezji jako zbioru pewnych gestów etstetcznych a nagim właśnie, jak powiedziałem, spojrzeniem na rzeczywistość ostrym, namiętnym. Odczuwa się jakąś zmysłową autentyczność w tych wypowiedziach poetyckich.

 

Słowa w tej poezji są nieustanną przymiarką do ciszy, do milczenia…

 

Wydaje mi się, że zasadniczym oczekiwaniem poety jest osiągniecie pełnej przenikalności z drugim człowiekiem…

Te wiersze kojarzą mi się z tym co robił Auden; unikał on obsesyjnie kolorów, twierdząc że barwa jest zastrzeżona wyłącznie dla poezji romantycznej. Prawie wszystkie utwory są czarno-białe, być może po to aby czytelnik nie sądził, że jest to zapis kreowany, ale czysty jak fotografia dokumentalna – bardziej realistyczny i prawdziwy…

Działania artystyczne

Ostrożnie wybieraj chwile

Poetycki bluszcz z poetą Irkiem Kaczmarczykiem. 2 czerwca 2022. Prowadzenie: Agnieszka Herman

 

spotkanie autorskie, prowadzenie Beata Anna Symołon, Radomsko styczeń 2022

Radomsko, 07 stycznia 2022. Prowadzenie: Beata Anna Symołon

 

echo spotkanie

IRENEUSZA KACZMARCZYKA w Salonie Artystycznym BEATY ANNY SYMOŁON - SABAS Centrum Kultury Podgórza Klub Wola Duchacka 21.09.2023 r

Zobacz wideo transmisję z tego wydarzenia

Od 2022 wraz z prof. Joanną Wiszniewską-Domańską i zespołem Ośrodka Działań Artystycznych w Piotrkowie Trybunalskim współtworzy Festiwal ,,Pomiędzy słowem a obrazem – PRZEJŚCIA‘’. Festiwal jest próbą spojrzenia na zjawisko ,,korespondencji sztuk’’ i wzajemnych inspiracji świata sztuk pięknych i Świata literatury. Refleksją nad sposobem przekazywania treści w dwóch językach – języku słowa i języku obrazów. Festiwal jest kulturalnym wydarzeniem interdyscyplinarnym odbywającym się w ciągu kilku tygodni maja i czerwca. W programie tej edycji znalazły się zarówno wystawy sztuki współczesnej, projekty literackie, spektakle teatralne i koncerty, a w warstwie edukacyjnej i popularnonaukowej warsztaty i panele dyskusyjne. Miejsca:

Galeria przy ul. Sieradzkiej 8 i ul. Dąbrowskiego 5.

„Słowa obrazów – Obrazy słów”

Człowiek świadomy swojej skończoności, cierpienia, znaczenia wolności, doświadcza również samotności. W takiej właśnie kruchości, na granicy życia i nie-życia, kiedy zamyka się horyzont i kończy znany świat, może jednak rozpoznawać znaczenie swojego istnienia.

W granicznych sytuacjach słyszymy w sobie odpowiedzi na najważniejsze egzystencjalne pytania. Dochodzą z miejsc, które były wcześniej poza uwagą, poza świadomością. Często w pustce, poczuciu zagrożenia czekają najpierw na jakiś znak, który nada kształt mglistym przeczuciom, rozświetli horyzont, wskaże kierunek.

W takim „przejściu” potrzebujemy wskazówek, aby się nie zagubić w obliczu tego co groźne i niepojęte. Potrzebujemy symboli, które pomagają rozumieć samych siebie, odzyskiwać duchowe bezpieczeństwo, wiarę w ludzi. Potrzebujemy kontaktu.

Sztuka od zawsze pomagała człowiekowi stojącemu w obliczu trosk ostatecznych odkrywać znaczenie istnienia. W ten sposób ratuje świat, bo to znaczenie nadaje walce o przetrwanie głębszy sens. Dziś po raz kolejny w historii ludzkości jesteśmy tego świadkami.

Festiwal „PRZEJŚCIA – pomiędzy słowem a obrazem” odpowiada na egzystencjalny ludzki niepokój. Apeluje do miejsc, w których człowiek odradza się w swoim własnym sensie.

Irek Kaczmarczyk

festiwal panel dyskusyjny panel

Panel dyskusyjny na temat literackich inspiracji w obszarze sztuk plastycznych i wielowiekowej historii korespondencji sztuk: od prawej Tomasz Jastrun, Henryk Waniek, Beata Anna Symołon, Joanna Wiszniewska – Domańska, Ireneusz Kaczmarczyk, Lucyna Jakubczyk

spektakl-od-do

Spektakl „…od…do…” zainspirowany poezją Ireneusza Kaczmarczyka – to opowieść o zbłąkanych, osamotnionych, zagubionych przechodniach szukających odpowiedzi na pytania kim naprawdę jesteśmy, dokąd codziennie zmierzamy, o czym marzymy, czego chcemy, co jest dla nas ważne? Gdzie krzyżują się szlaki i jakie są poplątane ścieżki każdego z nas?

festiwal spotkanie autorskie

Spotkanie autorskie Irka Kaczmarczyka, prowadzenie Beata Anna Symołon